Pan Gugl mi wczoraj podpowiedział, że jak ponakłuwam nieobraną pomarańczę goździkami, to po moim domu rozniesie się iście cudowny, świąteczny zapach…
Wstaję rano w nadziei że, choć śniegu za grosz, nic nie zrobione, to dzięki mojej pomarańczy poczuję magię…
Ta jasne! Przez noc moczyłam grzyby do uszek…i o zapachu w moim domu mogę powiedzieć wszystko, ale na pewno nie to że jest przyjemny i przypomina choć trochę święta (raczej nasuwa myśl, że z posprzątaniem to ja jestem daleko w tyle, a przecież wysprzątane mam no!)
I za cholerę nie wyczuwam nawet nuty goździkowej pomarańczy!
Wszystko się wymieszało i powstał smród totalny!
Może gdyby mieć chatę o powierzchni 200m2 to rzeczywiście zapachy by się pięknie poroznosiły, na moich paru metrach niestety musiały się wymieszać…
Tycia łazi na czworakach i marszczy nos-chyba też to czuje..:/
Więc Tata Antosi żeby odwrócić jej uwagę od nieudanego zapachowo poranku ( w końcu to pierwsze Święta Dziecka i a nóż w móżdżku coś pozostanie na zawsze-ciągle nowe badania prowadzą) puszcza jej na laptopie kolędy i to ze wszystkich stron świata!
Huk jak diabli, głowa mi pęka, grzyby dalej twarde, choinka prawie już goła, bo zapomniałam podlać, a gdzie tam wieczór!
No iście świąteczna atmosfera!
ps Kuweta chyba też nie sprzątnięta od wczoraj…bo jakaś taka nuta też mi tu dociera!
Idę zobaczyć…uh!
Uwielbiam Twoje wpisy przezabawne
Dzięki
ale czy to takie zabawne to nie wiem
(o smrodzie myślę :-P)