Jedzie Mama zawieźć Tycie do Babci bo ma zajęcia w szkole, a ktoś Tycią zająć się musi 🙂
Babcia ma psa (yorka), który (co nie jest tajemnica stąd to ośmiela się Mama napisać :-P) delikatnie mówiąc nie jest do końca zdrowy psychicznie 🙂
Ujada dzień i noc…
Gdy wchodzimy do Babci, ten zaczyna szczekać a Tycia (choć z nim zaprzyjaźniona bardzo) zawsze się boi, cofa się do Mamy i mówi płaczliwe: „be! be! beee!”
Tym razem było jednak inaczej.
Wchodzimy do Babci, psisko ujada, a Tycia klepie go po głowie i wypowiada swoje: „doby! doby!” 🙂 🙂 🙂
Już dawno się tak Mama nie uśmiała!
Moja kochana dzielna córeczka 🙂
Ona jest niesamowita 🙂