Jesteśmy!

A byliśmy… gdzie my nie byliśmy i czego nie robiliśmy!
Choć Tycia streściła by to wszystko do stwierdzenia że była ” u koniaaa!”
(Jak Mama słyszy hasło „koń” to choć uwielbia te zwierzęta to na ten wyraz wszystko jej się dźwiga! 😛  Tycia wymówiła/wymawia je już z 10000 razy!)

Ale od początku!
Ślub był cudny!
Piękna para, wyśmienite jedzenie, szampańska zabawa!
Tycia się niestety średnio umiała zachować 😛
Choć wystroiła Ją Mama jak małą laleczkę to jednak diabła z Tyci nie wypędziła…
Zaczęło się od podziwiania Pani Młodej
Potem ceremonia którą dzięki Tyci spędziła Mama poza Kościołem a w najważniejszych chwilach (znowu dzięki Tyci!) poza zasięgiem głośnika nawet…
Co robiła Tycia?
A no karmiła ryżem robaki i to tak intensywnie że niewiele nam tego ryżu zostało na sypanie Państwa Młodych…
Ważne że miała zajęcie i ślubu nie rozwaliła, reszta to pikuś 🙂
A potem imprezka!
Tycia zjadła pajdę suchego chleba (oczywiście tak przy okazji go jadła, bo w pierwszej kolejności wzięła go….tak dla konia!) i choć zaczynała się przednia zabawa to jednak Tycię trzeba było wywieźć do Babci (czyt. „do konia!) bo w Jej oczach wesele z koniem przegrało.
Oczywiście nie w naszych i nam Tycia zrobiła ogromną przysługę!
Wybawiliśmy się jak nigdy!

Potem nastąpił dzień drugi wesela 🙂
Jedzenia co niemiara a Ta znowu z chlebem i „kiebasą” (tak chleb dla konia! a „kiebasa” dla Tyci 🙂 a w konsekwencji też dla konia 😛 )
I znowu zabawa przegrała z koniem i znowu Tycie eksmitowaliśmy do Babci i znowu „ku naszej uciesze” mogliśmy się w spokoju bawić!
A i Tycia z koniem bawiła się ponoć cudnie.
Gorzej z Babcią która musiała spędzić przed stajnią całe godziny, ale cóż…
I tak zawsze to lepsze powietrze niż nasze miastowe… 😛
Nie nie była tam Tycia zostawiona sama sobie, to tylko tak do zdjęcia 😛

A potem był dzień trzeci: porządki i wieczorna zabawa w ogrodzie.
Tycia chętnie pomagała w sprzątaniu (pewnie dlatego ze odbywało się to w pobliżu konia i miała go cały czas na oku).
Pilnowała domu
Odpoczywała
Jadła
Czekała na soczki od wujka barmana
Spacerowała i generalnie miała oku na całą imprezę.
Tycia chyba woli zabawy plenerowe niż te w restauracji 🙂

No nic trzeba chyba kupić jakiś dom na wsi, bo Tycia tylko tam czuje się jak ryba w wodzie i się nie nudzi!
Gospodarzy na całego! A jaka radosna przy tym!
Ciocia Sołtys Jej nawet śliczne kalosze sprawiła, więc Tyci już nawet deszcz i kałuże nie straszne! Dotrze wszędzie!
A konie to nawet na spacerze Tycia dostrzegła i trzeba było i u nich spędzać kolejne godziny (choć dla Mamy to jednak zawsze miła odmiana po stajni… 😛 więc dzięki Ci kochana córeczko że tak dbasz o Mamy samopoczucie :-P)

Jeszcze raz dziękujemy za przednią zabawę a Młodej parze życzymy samych szczęśliwych pełnych miłości dni! 🙂

Ten wpis został opublikowany w kategorii Tycia podróżnik, Tycia uroczysta i oznaczony tagami , , , , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

3 odpowiedzi na „Jesteśmy!

  1. Talona pisze:

    Zmieniła się bardzo w te kilka dni 😉

    Rośnie jak na drożdżach 😉

  2. Kinia pisze:

    Fotki cudne.. Tycia rozkoszna 🙂 A relacja Mamusi przezabawna 🙂 I jak dobrze, że już jesteście! 🙂

  3. denim81 pisze:

    Ona jest cuuudddownaaaa!!!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *