Zrobiliśmy sobie dziś „tour” po okolicznych żłóbkach.
Na początku zależało Mamie żeby pójść do tej samej szopki którą odwiedziliśmy z Tycią rok temu.
Dzieciątko akurat spało.
Potem postanowiliśmy pojechać do największej szopki na Śląsku do Panewnik.
Jest ogromna i piękna.
Tyci oczywiście najbardziej spodobał się zabłąkany w bazylice gołąb, ale to szczegół 😛
Ten błysk w oku Tyci, a potem hasło: „gonimy!” niezapomniane…
A na końcu wstąpiliśmy jeszcze do Katedry.
To właśnie to uśmiechnięte Dzieciątko spodobało się chyba Tyci najbardziej 🙂
A przed wejściem: Anioł.
Jak wiadomo Tycia do Aniołów ma słabość – rozpoznała od razu!
Wydawałoby się że miły wypad sobie urządziliśmy prawda?
Niestety tak kolorowo nie było!
Tyćka prawie nic innego nie robiła tylko wyła że nie ma prawdziwych „bajanów i owiecek”
No fakt nasza wina, bo pomyśleliśmy że może tam w Panewnikach będzie też żywa szopka (bo kiedyś była) i podzieliliśmy się tą myślą z Tycią.
Biedne dziecko się zawiodło, a my mieliśmy całą drogę darmowe koncerty uh!
Nic to może uda nam się jeszcze wyskoczyć gdzieś gdzie będzie żywa.
A jak nie to prośba do Cioci Eli…(specjalista od rzeczy niemożliwych)
Może Ciocia tam skombinować w przyszłości jakiegoś baranka albo owieczkę 😛 dla Tyciuni?
O! Albo Ciocia Sołtys też swoje znajomości uruchomi? 🙂
Dzięki z góry!
I jak już o szopkach mowa, to to dzisiejsza odsłona naszego żłóbka: