Jeszcze do niedawna odważna jak mało które znane Mamie dziecko, teraz Tycia się boi!
Boi się i to panicznie robaków!
Nie bawi już Tyci biedronka przysiadająca Jej na paluszku, nie zachwyca się mrówkami, ucieka gdzie pieprz rośnie jak widzi pająka.
Dziś na placu zabaw o mało Mama zawału nie dostała (zanim się zorientowała o co chodzi) tak zaczęło biedne dziecko krzyczeć, bo na butka wszedł „jobal”!
Mama: „Tyciu przecież robak Ci nic nie zrobi”
Tycia: „Zjobi!”
Mama: „A co Ci może zrobić taki mały robak?”
Tycia: „Ugjyźć mnie moze pseciez”
Mama: „Po co miałyby Cię gryźć? Z resztą robaki nie gryzą!”
Tycia: „Gjyzą komajy na przykład! Dobja! Boje się i koniec!”
Mama: „Ty się ostatnio wszystkiego boisz”
Tycia: „No! Boje się syskiego!”
Biedne tchórzliwe maleństwo… 🙂
Ha hah ha.. to mi przypomina jak dwa dni temu Olek spłakał się jak nigdy, bo na oknie zobaczył muchę, która próbowała wylecieć, normalnie pół dnia do tego okna nie podchodził 🙂 i też nigdy wcześniej nie bał się owadów! Jakoś się zgadali czy co?!