Tycia dziś rano stwierdziła: „Ooooj Tata nam odesedł„.
A Mama wyjaśni, że Tatko udał się dziś bladym świtem do Warszawy na jakąś tam super konferencje dotyczącą programowania (no w szczegóły Mama nie wnika bo na informatycznej terminologii nie zna się wcale).
I tym sposobem do jutrzejszego wieczora zostałyśmy same.
Dziś mamy w planach udać się z Tycią na pocztę, a potem na osłodę upiec nam cynamonowe bułeczki.
No i jakoś zleci bez Tatki i damy radę, przynajmniej taką ma Mama nadzieję 🙂
Aaaa i jeszcze po „poliwkę” musimy się udać do apteki, bo Tycia ma trochę katarek.
Poliwka to nic innego jak sól fizjologiczna w ampułce 🙂
Tak sobie to Tycia wymyśliła i za nic w świecie nie da się przekonać żeby nazwać to inaczej – choćby: „kropelki do nosa” 😛
A na katar wg Tyci krople, czy woda morska się nie nadają, Ją wyleczy tylko właśnie
poliwka 😛
Bardzo nam się to słówko podoba i już z Tatkiem zaadoptowaliśmy 🙂
Łączę się razem z Tycią, bo ja też przeziębiona jestem 🙁