Ponieważ wczoraj „miły” ksiądz zamknął nam, a właściwie Tyci wejście do żywej szopki przed nosem (zwiedzanie do 18.30 a my byliśmy 18.20!) i zaprosił na dziś, to dziś wybraliśmy się do niej raz jeszcze (my sami raczej już byśmy nie skorzystali, no ale Tycia się uprała)
O ile szopka wewnątrz Kościoła i ruchoma robią wrażenie o tyle ta żywa już niekoniecznie.
Więcej zwierząt już Ciocia Ela ma na podwórku niż znaleźliśmy tam w zagrodzie.
No może poza strusiem. A struś był fajny i po krótkim wykładzie Mamy na temat owego stworzenia (m.in.że jest niebezpieczny i mógłby kopnąć) wyobraźnia Tyci zaczęła szaleć i dziecko wyraźnie poruszone i rozbawione zaczęło nam wymieniać gdzie moglibyśmy się znaleźć gdyby struś się wydostał (Mama np. na ogjoomnym drzewie…)
Struś się nie wydostał więc nic specjalnego się wydarzyło.
Trochę pospacerowaliśmy (a dziś tak „ładnie” że trudno uwierzyć że to grudzień) i wróciliśmy do domu.
A w domku się wydarzyło – zepsuł się Mamie laptop! uhhhhh
Dobrze że ma Mama Tatkę, On z pewnością coś zaradzi, oby szybko bo Mama bez internetu jak bez ręki!
Co za czasy!
Jak zwykle Tycię interesuje coś więcej i nie to co trzeba 😛
Słodziak
A w między czasie Tycia załatwiała „wazne infojmacje”
Antosia obmyśla plan ze strusiem,żeby znalazł ogjomne drzewo 🙂 fikłam i nie mogę wstać 😀 jest niesamowita 🙂