Mama wyleciała wczoraj do Cioci Kini… To wszyscy wiedzą. I w zasadzie, blog miał leżeć odłogiem, do czasu aż wróci, ale Tatko postanowił coś tu skrobnąć od czasu do czasu. Tym bardziej, że w końcu ma bloga „dla siebie”, bez korekty zza ramienia
Pierwszy temat, a w zasadzie rozważanie, myśl można by rzec, która pojawia się w głowie Tatki, za każdym razem kiedy osobiście „dotyka” potęgi ludzkiego umysłu. Nie inaczej było wczoraj na lotnisku. Muszę przyznać, że zawsze fascynowało mnie to, że jednego dnia można obudzić się w jednym miejscu, jednym kraju, a kłaść się spać o tysiące kilometrów dalej… No i niby Tatko, jako inżynier z urodzenia, fascynacji i wykształcenia wie, jak to działa (to czyli samolot), że jest ciąg i siła nośna i zyliony trybików i śrubek, jednak sami Ktosie przyznacie, że jest w tym też jakaś magia. Tak jak jest magia w tym, że jakiś prąd (który sam w sobie jest fajny) może spowodować że działa telewizja, komórka, komputer i wiele innych, rzeczy. Ok, ale nie będę przynudzał.
Tym bardziej, że Tatko ma ambitny plan podczas nieobecności Mamki. Zamierza……. a zresztą sami Ktosie zobaczcie
U Tatki różnice są dwie. To nie jest sylwester i to nie Tomb Rider
Do przeczytania Ktosie…
Nie no fikłam

Tatko to teraz chata wolna
No ba
i już pierwsze problemy
– brakuje czystych naczyń i miejsca w zlewie. Ale znam rozwiązanie…………. rozbuduje zlew
hyhy
Ha ha dobre :-Dżeby Mamka tylko mieszkanie rozpoznała ;-)ale znając Was facetów zostawicie sprzątanie na ostatni dzień,żeby był błysk
Ależ służę radą zaczerpniętą z fb jak myć naczynia:

1. wstawić do zlewu
2. wmówić sobie że muszą namoknąć
3. wrócić do kompa
prawda że dobry sposób
Znam ten sposób, w jego stosowaniu doszedłem do perfekcji

Ja często w pkt 2 wmawiam sobie, że się same umyją, ale to już wyższy poziom wtajemniczenia
Tatko to teraz trzeba kupić zmywarkę