Wpadł mi dzisiaj w ręce ( a właściwie w oczy) artykuł z Polityki Jesteśmy noszeniakami
Ha! I co?? Miałam rację! Jednak warto słuchać siebie, swojej intuicji!
A biadolili mi co niektórzy 😛 żeby: nie nosić, nie kołysać niepotrzebnie, nie spać razem, bo się przyzwyczai (i w konsekwencji potem nie odzwyczai), nadmiernie rozpieści itp.
A jednak nie! Jednak trzeba to wszystko! I choć mamy za sobą wiele nieprzespanych nocy, ręce nam się rozciągnęły prawie do ziemi od noszenia, materac (po mojej stronie) całkiem się odkształcił od leżenia całą noc na jednym boku, kołyska kosztowała znacznie więcej niż łóżeczko, to właśnie sobie uświadamiam, że naszym dotykiem (25 godzinnym) zaserwowaliśmy Tyci tyle połączeń neuronowych, że bez problemu pobiła by tym, samego Einsteina!!!
No humor mi się poprawił dzisiaj, że taką dobrą inwestycję poczyniliśmy 🙂
I w sumie tak intuicyjnie to wyszło, bo zanim pojawiła się Tycia miałam różne plany względem właśnie jej noszenia, spania, kołysania itp.
Ale jak już się pojawiła, to życie wszystko zweryfikowało!
Po prostu nie byliśmy w stanie nie reagować na jej płacz ( a tym samym na jej potrzeby po prostu, bo przecież póki co tylko tak może je wyrazić) i dalej nie jesteśmy.
Nie dla nas metody usypiania 3/5/7 minut, „przeczekania” i tym podobne bzdury.
Antosia jak najbardziej jest noszeniakiem i teraz ciesze się z tego bardziej, niż kiedykolwiek!
w łóżku Rodziców:nawet w wózku sklepowym wożona (nowe upodobanie):
I jeszcze do poczytania dla chętnych 🙂
Wypłacz się sam. Kilka powodów dla których to nie jest dla nas
Mi też tak gadali rodzice, dziadkowie, dobre ciotki – klotki. Ale się nie dałam – jakoś tak inaczej nie mogłam, tylko blisko z Naduśką non stop. I co? Mała jakoś sama zasypia w swoim łóżku, jest pogodna, chętnie poznaje świat. Odważna, pełna zwariowanych pomysłów, rezolutna, mądra. Ach, zachwycam się mym dziecięciem, ale to szczera prawda. Dzieci – noszeniaki jakieś takie bardziej odwazne są i świata się nie boją, a przecież o to nam chodzi;)