Czyli Tyci.
Bo że Tycia specjalizuje się w medycynie szeroko pojętej, to wszyscy wiemy.
Nikt jak Ona nie jest w stanie w jednej chwili oszacować tak dokładnie uszkodzenia ciała (a już swojego to w ogóle).
W naszym domu bez przerwy słychać:
„Oj zobac co mi sie stało”
„To sie sybko nie zagoi/to sie nigdy nie zagoi/nigdy nie zginie”
„Nic mi nie będzie ze mi sie to tak zdajło na kolanku?”
Jej hipochondria też jest każdemu już znana i nawet na Paniach z przedszkola nie robi wrażenia Jej ból paznokcia, brwi czy włosów 😛
Wystarczy tylko napomknąć że kogoś coś boli i bankowo w mgnieniu oka przejdzie to na Tytkę.
Ale do sedna.
Wczoraj Mama oznajmiła: „Matko jak mnie boli kręgosłup!”
Po sekundzie na posterunku zjawia się Tycia z wyraźnym współczuciem, zwłaszcza w głosie: „Oj boji Cie bajdzo?”
Mama: „Trochę”
Tycia: „To ja Ci pomasuje tej kjęgosłup chcesz?„”
Mama: „Ok super”
Tycia podciaga Mamie koszule i pyta Tatki: „Tata a pokazes mi gdzie jest kjęgosłup?”
(Choć przecież Ją samą bolał on niezliczoną ilość razy)
Tatko pokazał, Tycia rączkę delikatnie głaszcze Mamy plecy (ledwo wyczuwalnie, bo jak twierdzi nie wolno mocno masować) i gdy zauważa pieprzyka wyrokuje:
„Oj tu to mas coś co nie powinnaś mieć!”
Zakrywa plecy bluzką, i idzie się dalej bawić.
I po konsultacji… 😛
Gdy Tycia zasnęła, Mama do Tatki: „Ciekawe że Ona nie wie co to kręgosłup jak przecież też bez przerwy Ją „boli” 😛 ?”
Tatko: „A tam! Ją nie boli kręgosłup tylko zazwyczaj cyż” 😛
Hehehehe Tytka jak zwykle wymiata tekstami 🙂 i Tatko tez, wiaomo po kim córeczka ma poczucie humoru! :))))
No ja boli właśnie cyż. Nie znasz się he he. Dobra jest 😀