Od jakiegoś czasu (dłuższego!) Tytka przychodzi spać do naszej sypialni.
Jeszcze pal licho, żeby sama przyszła! Budzi się i wydziera w niebogłosy: „mama! mama!”maaama!”
Na początku dobywało się to tylko nad ranem, a potem już sukcesywnie o 2, potem o 24, potem o 23 i gdyby nie Tatko, to dziś pewnie kładłaby się równo z nami, w naszym wspólnym łóżku!
Wczoraj Mama powiedziała „DOŚĆ!” A w zasadzie nie powiedziała a wydarła się jak Tytka swoje „mama!”
Plusem, przeogromnym plusem (nie jedynym oczywiście) z niedawania dzieciom słodyczy jest fakt, że potem w sytuacji kryzysowej za te słodycze zrobią wiele! 😛
I tak oto Tatko, wczoraj podczas zakupów kupił Tyci kilka malutkich czekoladowych króliczków i zapowiedział, że jeśli Tycia prześpi ładnie noc to potem w nagrodę dostanie czekoladkę (może i mało pedagogiczny taki szantaż słodyczami no ale ważne że działa! 😛 )
Dziś rano, budzi się Mama o świcie, ze zdziwieniem stwierdzając że Tyci obok nie ma.
Wstaje więc, wychodzi na korytarz, a tu z pokoiku Tyci wyłania się strużka światła.
Otwiera po cichu drzwi do pokoju, a tu Tycia leży sobie na łóżku i czyta książeczkę!
Bidok kochany! 🙂
Zamiast „dzien dobry” oczywiście pierwsze Jej słowa to: „Dostanę królika??!” 😛
Miejmy nadzieję, że nie potrzebne będą jakieś kolejne tony królików, aby to dziecko spało u siebie?!
Skad ja znam to wynagradzanie czekoladkami- choc jak wczoraj pamietam jak w ciazy mówilam- NIGDY czekoladek! 🙂 jak to sie zmienia punkt widzenia od punktu siedzenia 🙂