Trochę nas nie było.
Sama nie wiem ile minęło, chyba 4tygodnie?
Jest nas wciąż troje, tzn, czworo, ale ja w dwupaku.
Maciupek w zasadzie może się już urodzić, choć wciąż nie wiemy kiedy to nastąpi.
Mocno wierze, że dowiem się jutro na wizycie.
Mam(Y) dosyć! Masakrycznie dosyć upałów.
W ciągu tych czterech tygodni nie było chyba jednego chłodniejszego dnia ( i ponoć następne dwa tygodnie również mają być z temperaturą powyżej 30 stopni)
Znienawidziłam lato! I nie sądzę, żebym jeszcze kiedyś je polubiła.
Nigdy nie byłam ciepłolubna. 20-25 nie więcej to dla mnie temperatura optymalna.
To co dzieje się teraz, jeszcze w moim stanie, całkowicie mnie rozłożyło/dobiło/pozbawiło chęci praktycznie do wszystkiego.
Marzę o końcu!
A co u Tyci? Tycia ma swoje wakacje. Z mnóstwem atrakcji, zabaw, wyjść.
Z odpoczynkiem na wsi, z małymi wycieczkami. Z rozpieszczaniem na milion sposobów.
W tym miejscu dziękuję Dziadkom, którzy jak nikt potrafią i chcą się Nią zajmować, i dzięki którym (bo z pewnością sama nie dałabym rady) udało mi „donosić” naszego Maciupka.
I Tobie Tato Tyci. Ty najlepiej wiesz za co 🙂
I wszystkim tym, którzy byli ze mną przez ten czas i z troską, każdego dnia pytali jak się czuje 🙂
I ku pamięci, kilka kadrów z Tycinkowych wakacji.
ZDJĘCIE TYCI Z TRAWKĄ W USTACH – BOSKIE :)) POZDRAWIAMY I TRZYMAMY KCIUKI :))
🙂 dzięki!
Beztroskie dzieciństwo….super !