Przywlekła Tycia do domu tą całą pałkę ze wsi.
Ustawiła w swoim pokoju, prawie na środku.
Mama sprzątając i widząc na badylu robaki, wywaliła to na balkon.
A tam, w słońcu, pałka „rozwkitła” tysiącem latającego … no nawet trudno to określić czego (coś jak te ciciki z topoli).
Gdy Mama otwarła balkon i zawiał wiatr całe to badziewie wleciało do środka!
Sprzątaliśmy z Tatą nie wiem ile!!!
Dzięki Tycia, że zawsze (czy jesteś czy nie) potrafisz zafundować nam jakaś rozrywkę
i nigdy nie możemy się choć trochę ponudzić!!!
I specjalne podziękowania dla Buni, która stwierdziła, że wystarczyło pałkę spryskać lakierem do włosów i takiego kłopotu byśmy nie mieli… uhhhhhhhhhh
Ot taki miły dzień! 😛