Zazwyczaj Mama Tyci pada koło piątku, jednak tym razem pada już dziś, teraz…
A dopiero czwartek!
Coś chyba Mamę „bierze” i nie jest to raczej nic miłego…
Zima, śnieg, mróz, chyba nigdy to się już nie skończy!
Więc Mama, pada, a Tycia?
Tycia w normie…
Co robiła dziś?
-jeździła po domu krzesełkiem i woziła na nim kota (zadowolonego!)
-wyjmowała całe pranie z kosza i przeprowadzała segregację (x 100)
-zasuwała z pchaczem na kolanach(!)
Nie wiem co Jej odbiło bo zazwyczaj normalnie przy nim biega (tak, Ona nie chodzi, Ona biega)
-od godz. 16.10 siedziała pod drzwiami i jęczała „Tata, ta-ta, taaataa” (Tata Tyci musiał skoczyć do sklepu bo w lodówce zero)
I tak przez 50min!
-o tym że siedziała w koszu, porządkowała zawartość szuflad, wyłączała i włączała konwektory, chciała zjeść kocią karmę, nie będę pisać bo to norma…
Aktualnie Tata Tyci ją usypia, ale z tego co słyszę, energii ma jeszcze sporo…