Dziś nad ranem, skończyliśmy się karmić z Francois.
Decyzja trochę trudna, ale cóż…
Chyba poczułam się w ostatnich dniach zbyt wolna , bo nagle przestałam mieć pokarm.
Maciup w nocy się budzi co chwilę i wrzeszczy bo nic mu nie chce „lecieć”.
Dziś w nocy to już w ogóle jakiś koszmar, stąd nadszedł chyba czas, aby wejść w kolejny etap.
Nie powiem, żebym była smutna (karmić nie lubiłam i w sumie mam wrażenie, że przez ostatnie lata nie robiłam nic innego…), choć Franusia naszego mi trochę żal, bo popłakiwał dziś cały dzień…
Mamo! Może za parę nocy w końcu zacznie spać???!
Jak już i tak wyje to od razu postanowiłam przetransportować Go z łóżka do łóżeczka.
Tak więc uczymy się spać „u siebie” i idzie nam również trochę opornie…
I super! Trzymam kciuki, sen nadchodzi dużymi krokami
Oby, oby…
Choć ten tam tak płacze co chwile, że nie wiem czy się nie złamię :/