Mama Tyci właśnie siadła, pierwszy raz dzisiaj od jakiejś 5…
Jeśli to ktoś czyta to niech trzyma kciuki za Mamę Tyci, żeby nie wyskoczyła z okna, a jest na prawdę już bliska.
Nic się Mamie Tyci nie udaje i ma takie nerwy, że…szkoda gadać!
Nie wiem jak to jest, człowiek codziennie gotuje, piecze, nie przywiązuje wcale do tego już nawet uwagi – wszystko wychodzi!
Jakby się tak zaczął starać, jak mu zależy – nie wyjdzie nic!
Za cholerę!
No i musi już Mama Tyci uciekać, chili con carne wzywa!
PS Zapomnieliśmy z tego wszystkiego że Tycia nie ma butów, a przecież biega jak szalona…
Chodziliśmy dziś z patykiem 🙂 i szukaliśmy już wszystko jedno czego, byle się nadawało na Tyci łapki.
Kupiliśmy, a „Ta” nie da sobie ich włożyć!
Wyje jak stado Indian, a jak się ją postawi chodzi jak bocian…
Ciekawe co to będzie?
Od rana trzeba jej chyba jakąś szkółkę zrobić 🙂
Bo co innego???
oj znam to, ale nic się nie martw, Wiktor też był przeciwnikiem butów 🙂
od jakiś dwóch tygodni wręcz uwielbia chodzić w butkach :))
nie ważne jakie, byle by coś na nóżkach było hihihihi
od tygodnia ma pierwsze w życiu adidaski i też śmiesznie w nich chodzi, ale chodzi
czasami przychodzi każe sobie je ściągnąć, biega trochą na bosaka, a potem znowu przynosi butki i yhaaaa żeby Mu je nałożyć
No to trzymamy kciuki za spokój ducha i idane chili 🙂