Wróciliśmy już chwilę temu, ale jak zwykle nie umiemy się ogarnąć by zajrzeć jeszcze tutaj.
No ale jesteśmy! 🙂
Matulu jaką mieliśmy pogodę!
Ci których głównym hasłem jest „nad polskim morzem nie ma nigdy pogody”, niech się po prostu nie pchają tam w największym sezonie (czego szczerze mówiąc pojąć nie potrafię, no ale kto co lubi), tylko jadą we wrześniu.
Jeździmy tak od wielu już lat i pogodę mamy zawsze przepiękną 😛
W sumie to do serca sobie tego nie bierzcie, bo się okaże kiedyś, że zamiast pustych plaż we wrześniu, zastanie mnie milion parawanów 😛
A tego to ja NIE ZNIESE! :-p
Trafiliśmy tym razem do dziury totalnej 😛
Ja wybierałam miejsce, żeby nie było i mnie tam ta dziurowatość nie przeraziła, no ale Bunia z Tatą Tyci i Maciupka nic tylko: „A w Świnoujściu…” 😛
Choć rzeczywiście infrastruktura zerowa, a w sklepie oddalonym o kilometr 4 (serio!) produkty…Świeża ryba? Nie do kupienia…
Co do czystości okolicznych lasów, wejść do morza i plaży też by można było mieć trochę uwag, no ale suma summarum było fajnie!
Nasz apartament oddalony o 100metrów od plaży, spokój, zapach sosen, pogoda bajkowa (poza jednym dniem gdy padało, ale wtedy nie miało to dla nas znaczenia bo zwiedzaliśmy Oceanarium w Gdyni), dzieci przeszczęśliwe, Francois jakiś wyjątkowo śpiący – no czego chcieć więcej?!
Przejechaliśmy od startu do mety (zwiedzając trochę wybrzeże) 1552km! Dzieciaki spisały się na medal!
Dlatego w czerwcu wybieramy się dużo, dużo dalej 🙂
POLSKIE MORZE to jest to co KOCHAMY, całą naszą rodzinką!
W przyszłym roku, to nie ja będę wybierać miejsce, ale w sumie mnie nie ma to żadnego znaczenia. Już czekam!
Każdy centymetr wybrzeża wart jest zobaczenia!
No i ku pamięci, troszkę zdjęć 🙂 (naciśnij, aby zobaczyć większy rozmiar w galerii)
piękne zdjęcia! Polskie morze uwielbiam, niestety we wrześniu nie mogę się nim cieszyć 🙂 A Tycia jaka duuuża 🙂
:-*