Jeszcze się jesień zaczęła i już dziś Tytkę musiałam zostawić w domu, bo ma katar a bardzo chce iść w poniedziałek do przedszkola na pasowanie…
Teraz się zaś będą zarażać jeden od drugiego…
Wiem, że tylko biadolę ostatnio, ale nic innego nie potrafię.
Upiekłyśmy dziś z Tytką ciastek na pocieszenie.
Jedne orkiszowe z kardamonem, drugie cytrynowe z polentą i żurawiną ( z Moich Wypieków)
Tytka zadowolona ze swoich domowych wyrobów, poprosiła żeby Jej fotkę z nimi zrobić.
I zaraz po, wywaliła wszystkie na ziemię…uh
No ale spoko, pozbierałyśmy i większej części już nie ma.
Dobre 🙂
A tak poza tym, jutro Tata Tyci i Maciupka idzie na jakiś programistyczny CAŁODNIOWY konkurs a ja zostaje tu z tymi małymi potworami sama…
AAAAaaaAAA trzymajcie kciuki abyśmy po weekendzie ocaleli w tym samym składzie 😛