Początek roku zdecydowanie należał do Frania…
Dopadł Go niestety wirus i dopiero dziś doszedł do żywych.
A żeby tego było mało, to przed wizytą u lekarza, jak to mamy w zwyczaju, zrobiliśmy badanie krwi, żeby wiedzieć czy to wirus czy bakteria i uniknąć jak coś, niepotrzebnego podania antybiotyku. Okazało się że to wirus, ale przy okazji w morfologii wyszło…no źle wyszło i musieliśmy na drugi dzień powtórzyć wynik.
Wszystko skończyło się dobrze i ten pierwszy pomiar to jakiś błąd, ale ja to mam z 10lat życia mniej. Na bank! uh :/
Dziś już Francois szaleje jak zwykle, ale ja się właśnie kładę bo mnie rozłożyło.
Nie wiem co dokładnie, ale stres i zmęczenie to na pewno…
Wam spokojnego wieczoru :-*